lis 03 2003

Koty


Komentarze: 3

Lubie zwierzaki... koty, konie, psy, gryzonie - robactwo jednakze tepie ;))
Gdy mialem rok, byl pies u dziadkow - Lora. Dziwne, ale to moje najwczesniejsze swiadome wspomnienie.

Potem przyszedl czas na koty. Pamietam wszystkie, ale dwa zapadly w pamiec specjalnie. Moja syjamka i szara pregowana kotka z Czestochowy. Syjamka to w ogole byl okaz, zalatwiala sie do muszli, nalezalo tylko splukac wode. Chodzila przy nodze jak pies, zadne tam "przywiazanie do terenu". Poki mieszkalismy w wiezowcu, zaliczyla nawet dwa udane skoki z 4 pietra. Przeprowadzki znosila dzielnie, w Opolu wypuszczala sie z ogrodka w dalekie trasy po calym osiedlu. Dom byl "pod kota", okragle klamki z przedpokoju i normalne z drugiej strony - tak, by sama nie wtargnela tam, gdzie nie powinna, ale tez, by przypadkowo zamknieta, mogla niezamierzony areszt opuscic. Kod uzywajacy klamek i korzystajacy z toalety? Wcale nie dziwne. Dozyla 19 lat.

Z Monika sprawilismy sobie persa o imieniu perskiego ksiecia. Kot byl juz dosc spory i nieco zmanierowany. W porownanniu z syjamka wydawal sie malo kontaktowy, korzystal konserwatywnie z kuwety. Generalnie wydawal mi sie malo rozgarniety. Pewnie przez wysoka postawia poprzeczke przez poprzedniczke, nie docenialem takich rzeczy, jak umiejetnosc otwierania kazdej szafki, czy szuflady, jak tez traktowalem jako cos normalnego fakt, ze podrozowal spokojnie siedzac na moim ramieniu - czy to "per pedes" czy to w samochodzie. Edyta miala olbrzymiego dachowca, zamilowanego, nie wiedziec czemu w obierkach od ziemniakow. Panowie na siebie poprychali, ale potem pracowali jako zespol. Dachowiec "prosil" persa, ten lazl majestatycznie tam, gdzie go prowadzono, otwieral np. szafke pod zlewozmywakiem, by koneser obierek mogl zaspokoic swe dziwne zamilowanie do nich. Pokaz pracy zespolowej koty daly osaczajac bogu ducha winnego wilczura, z ktorym odwiedzil mnie znajomy. Naprawde byl zaskoczony i wystraszony.

Persiatko razu pewnego zniknelo, jeszcze za czasow Moniki. Szukalismy go wszedzie, w domu i na dworze, podejrzewajac, ze moze wyskoczyl z 1 pietra. Nie ma kota. Stypa. Otwieram zatem lodowke, widze spokojnie siedzacego jak mumia kota. Zadne "miau", nic z tego. Szron na wasach, ale siedzi twardo. I tylko tak spojrzal, jakby chcial powiedziec "ale, k....., smieszne", po czym majestatycznie opuscil sprzet chlodzacy.

Opuszczajac Edyte, ruszalem w swiat, wiec postanowilismy kotow nie rozdzielac (niedawno Edyta doniosla, ze ma sie dobrze, mimo zacnego, jak na kota wieku).
Duzo pozniej, bedac juz z Aneta, nabylismy droga kupna sliczna perska kotke. Kot w domu musi byc. Wtedy dopiero docenilem poprzednika... Przy niej, to on byl mistrzem intelektu. Choc z drugiej strony, piecioletnia obecnie kotka, calkiem niezle radzi sobie w blizniaku w Czestochowie, wychowujac spokojniejsze psy i skutecznie unikajac grozniejszych. W kazdym razie nie zaginela i trzyma sie mnie i mlodego. Niestety, Cz-we musielismy w niesprzyjajacych okolicznosciach opuscic. Wiesci z Cz-wy mowia, ze kotka ma sie dobrze, choc sprawia wrazenie stesknionej. Kto wie, moze wkrotce znow bedzie z nami. Czasem wydaje mi sie, ze ona dla wygody "rznie glupa", ale swoj koci rozum ma.

ten_years_after : :
ona_myśli
03 listopada 2003, 17:17
dopisuje sie do tego co zostalo napisane juz wyzej :0 a swoja droga to naprawde musi ci brakowac kota skoro poswieciles mu (im) tak dluga notke :)
03 listopada 2003, 17:08
tak.. to sie czyta jak dobra powiesc;)
03 listopada 2003, 16:20
Hmmm poczekam na dalszy rozwój akcji...

Dodaj komentarz